Emil zniknął.
To znaczy, nie tak wyszedł i nie wrócił, bo jego buty ciągle stoją w przedpokoju. Oczywiście nie na swoim miejscu.
Poszedł prawdopodobnie na górę, ale w gabinecie go nie ma, podobnie jak w pokojach dziecięcych.
Na strych boję się zaglądać, głównie przez pajęczyny i truchła os. Pewnie mamy tam gniazdo. Ktoś będzie je musiał na wiosnę stamtąd sprzątnąć. W ogóle, ktoś mógłby wreszcie pozamiatać tam podłogę. Mógłby to być nawet on, tyle że jego zagonić do roboty w domu to prawie niemożliwe.
W każdym razie zakupy robi, dzieci pilnuje, ale gdzie jest to nie wiem. W gabinecie oczywiście jest bałagan i od miesiąca nie przestawił drukarki na swoje miejsce.
Kartkę zostawił sprzed kilku miesięcy i to tyle.
Łucja.
‚Nigdy nie możesz powiedzieć, że znasz siebie. Znasz tylko jedną ze swoich możliwych wersji. To kim jesteś to zaledwie nieuchwytne mgnienie chwili, a to kim na pewno nie jesteś niecierpliwie czeka na zaistnienie.’